I NAGRODA W OGÓLNOPOLSKIM KONKURSIE LITERACKIM – TEKSTY PROZĄ – LASKOWIEC 2019 – ,,SZUKANIE WYJŚCIA”

 

XVII

OGÓLNOPOLSKI

KONKURS   LITERACKI

,,ŚCIEŻKI   MOJEGO   ŚWIATA

Dominik

,, Szukanie wyjścia”

Głogów 2019

 

,,SZUKANIE WYJŚCIA”

Kiedy moje życie się skończyło, wszystko się zatrzymało. Zatrzymał się nawet czas. Czas, który był tylko – jak się później okazało –  iluzją życia. Również zatrzymał się otaczający mnie świat. Monotonny, jednostajny widok oglądam codziennie zza krat. Rutyna, którą przeżywam, zmienia się w więdnący kwiat.

W oddali słychać szloch kobiety, a łzy tęsknoty parzą po policzkach i rozpalają ogień. Czarna, chuda postać z rękami do kolan stoi przede mną. Taki widok jawi mi się  przed lustrem. To jeden z przykładów i dowodów na to,  jak  smutek potrafi wyniszczyć człowieka.

Codziennie budzi mnie dzwonek. Zrywam się z łóżka i znowu te same twarze –  twarze, którymi gardzę. Mierzą mnie tym swoim tępym wzrokiem. Czując odwzajemniony niesmak, robi mi się niedobrze. Idę do toalety, patrzę w lustro i nadal widzę dziwne jestestwo – mnie, czyli osobę, która tylko krzywdzi innych swoim nędznym zachowaniem. Gardzę sobą, mam dość wszystkiego.

Nagle słyszę kroki. Ktoś się zbliża. Skupiam się nad tym, jak być niewidzialnym. Chowam się za rogiem i wyglądam zza winkla. W wyobraźni widzę krew cieknącą po bladej twarzy. Wychodzę  z siebie, aby zobaczyć więcej szczegółów. Zostaję nagle uderzony w twarz, ląduję na ziemi. Leżę dłużej, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Chłopak, który wcześniej wbiegł do łazienki, pomógł mi wstać. Po chwili milczenia pierwszy zaczął konwersację.

– Musisz uważać na tego Cygana – mówił chłopak zdecydowanym głosem – bo on jest niezrównoważony.

– Jak na razie zdążyłem to zauważyć – odciąłem się gorzko – i  zrozumieć, co ten człowiek sobie myśli – mówiłem dalej zirytowanym głosem.

– Uspokój się, to ci w niczym nie pomoże – uspokajał mnie chłopak.

– Tak, bo ty najlepiej wiesz – odezwałem się i znów swoimi słowami musiałem poniżyć kogoś.

– To radź sobie sam, koleś – powiedział wychodząc z łazienki.

– A żebyś wiedział, że sobie poradzę – krzyknąłem.

I znów zostałem sam. Zamykam oczy i widzę ponownie to samo – upokorzenie,  upokorzenie i jeszcze raz upokorzenie, którego się brzydzę. Nie chcę czuć już nic. Niech ustąpią emocje i uczucia. Chcę się zamienić w kamień.

Zastanawiam się czasem, jak to jest zniknąć – czy też – jak być niewidzialnym, bez wspomnień – w świecie, gdzie nikt już nie pamięta kim była i do czego dążyła ta  istota ludzka.

Chciałbym się tak rozmyć w nicości, niebycie, który pochłonie mnie na zawsze i nie rozpali już żadnej iskry, tylko ciemność wskaże mi drogę do uwolnienia.

Otwieram oczy. Znów rzeczywistość, której nienawidzę. Patrzę na swoje odbicie i myślę, jak bardzo jestem do siebie niepodobny. Zaczyna cieknąć mi łza. Myślę, że już nie dam rady. To jest ten moment, to jest ta chwila. Jestem gotowy, by zakończyć na zawsze to wszystko. Lecz chyba wymięknę. Przypominam sobie, jak się wtulam w objęcia Mamy (…) Mamy, którą tak bardzo skrzywdziłem. Czemu akurat Ją? Czemu byłem aż tak tępy?! A teraz… a teraz Jej nie ma. Nie będę mógł jej powiedzieć: kocham Cię, czy przytulić, czy nazbierać sobie z Nią wspomnień. Wspomnień, którymi rozweseliłby się każdy z nas.

Czemu byłem aż tak zaślepiony? Skrzywdziłem Ją. Nie wiem, czy będę umiał sobie wybaczyć to, co Jej zrobiłem, jak zostawiłem Ją samą, pełną smutku i tęsknoty. Muszę się ogarnąć, stanąć na nogi, lecz nie mam siły. Takiej siły, która pomogłaby mi na nowo żyć. Na nowo poznać świat. Uśmiechnąć się, być radosnym. Niestety, te marzenia pochłania ogień. W rękach rozgniatam pozostałości nadziei, którą zdmuchnął podmuch wiatru. Opłukuję twarz, żeby się ogarnąć. Zerkam ostatni raz w swoje odbicie i wychodzę z łazienki. Kiedyś potrafiłem sobie radzić z pewnymi rzeczami. Teraz jednak… Wygląda na to, że ostatnimi czasy nie daję sobie rady.

Przyszedłem do świetlicy, gdzie siedzieli wszyscy. Przeszedłem przez pokój i wziąłem krzesełko tak, żeby nie wracać na siebie uwagi. Usiadłem naprzeciwko telewizora daleko za wszystkimi i zacząłem wpatrywać się w ekran, w którym nic ciekawego nie było. Znowu jakieś rapsy, które, jak zwykle,  nic nie wnoszą do życia. Aż mnie ściska, jak myślę, co ja chciałem uzyskać wpadając w takie towarzystwo. Towarzystwo, które nie miało mi nic ciekawego do zaoferowania. Dlaczego tego wcześniej nie rozumiałem? Byłem i jestem takim naiwnym tępakiem. Co mi dali? Jedyne to, że przez chwilę się czułem wielki, nietykalny.

A teraz co mam z tego? Jestem w zakładzie poprawczym. Nie wiem, co będzie jak wyjdę, co zrobię, jak się odnajdę w mieście, gdzie wszyscy mają określone zdanie na mój temat. Czy też niektóre osoby będą jeszcze o mnie pamiętać? Ale może to lepiej, nie będzie mnie aż tak tam ciągnąć. Nie wiem też, czy dam radę po tym wszystkim obojętnie chodzić po ulicy mojego miasta. Podjąłem więc postanowienie, że kiedy  sobie pomyślę i przypomnę, jak miałem w zakładzie, to po prostu odwrócę wzrok. Nie będę miał żadnych oporów, by tego nie zrobić. Chcę zatrzeć za sobą wszystkie niemiłe wspomnienia.

Gdy palę papierosa i zakładam słuchawki na uszy przestaję na chwilę myśleć o tym horrorze. Takie krótkie chwilę odcinają mnie od wszystkiego tego, czego mam dosyć i tego, o czym nie chcę myśleć, do czego nie chcę powracać i czego nie chcę wiedzieć. Tak naprawdę każdy dzień liczy się od przerwy na papierosa do drugiej przerwy i tak codziennie. I tak w kółko.

Zakładam więc słuchawki na uszy i jestem tam, gdzie nie dosięgnie mnie nikt, czyli w klubie Manhattan, który był  moim azylem. Kocham to miejsce i to uczucie jak bas wali we mnie, kiedy migoczą światła. Wtedy zaczynam się bujać w rytm muzyki i tak powoli wpadam w trans, z którego  ciężko mnie wyciągnąć. Jak się bawię, nie jest mi potrzebny alkohol. Wystarczy mi tylko tłum ludzi, którzy tworzą niesamowitą atmosferę i tańczą tak, jak potrafią. Nie mam do czego porównać tego uczucia, bo tylko tam ono jest prawdziwe i niepowtarzalne. Zawsze zrobię dużo zdjęć z dj-em, który akurat gra tego wieczoru i z tancerkami. Jak jest Dj Hazel albo DNF i I GOT YOU to jestem tak podekscytowany, że nie ma rzeczy, która by mi zniszczyła humor. Moim marzeniem jest pojechać na festiwal, w których grają światowej klasy dj-e.

Takie momenty utrzymują mnie przy życiu. Ciągle tu krążę szukając wyjścia, lecz przyciska mnie strach, nie umiem zrobić kroku do przodu.

Ludzie, którzy myślą, że robią dobrze, krzywdzą wszystkich, niczym ogień suchą porą.

A ja klęczę przed Tobą Boże modląc się o siłę, by wytrzymać do końca.

I widzę iskierkę w tunelu.

Dominik